Dovrefjell, czyli szaleństwa na mrozie
Pogoda jest niezmienna, szturm, deszcz...Nie ma na co czekać, pakujemy się i jedziemy dalej. Po drodze zaczyna sie rozjaśniać. W końcu wychodzi słońce i już dzisiaj nas nie rozczarowuje. Tylko temperatura spada, do 1 stopnia w górach. Po dwóch tygodniach jazdy na północ, zaczynamy nasz powrót. Planujemy zjechać E 6 aż do Goteborgu.
Naszym celem dzisiaj sa góry i park narodowy Dovrefjell. Pierwszy postój w Oppdal. Miasteczko nastawione na turystykę narciarską. Gdzie okiem nie sięgnąć, wyciągi narciarskie. Na razie jeszcze pasą się owieczki na stokach. Ale pewnie niedlugo, sądząc po temperaturach. Kupujemy trochę smakołyków, w końcu trzeba mieć przynętę na wędrówkę.
Kilka kilometrów za Hjerkinn znajduję się bardzo interesujący punkt widokowy. Na Tverrfjell (1220 m) ustawiono przepiękny pawilon widokowy. Nazywa sie view point Snøhetta, bo ma się piękny widok na Snøhette. Od parkingu jakies 1000 metrów pod górę, ale ładną ścieżką, również dla wózków inwalidzkich. Przed nami ogromne połacie tundry i widoczność do horyzontu. Emma i Rary lecą sami do góry. A raczej w prawo, w lewo, do góry i w dół i to tak 15 razy. Radość niesamowita w oczach Rarego. Patrzy się na nas pytająco, naprawdę mogę lecieć gdzie chcę? Spotykamy kilku ludzi, którzy mile witają Emmę i Rarego. Do pawilonu, stworzonego przez architektów opery w Oslo, pieski nie maja wstępu. A to takie ciekawe, jak nie mozna od środka powąchać. Robi sie coraz wietrzniej i zimniej, wiec schodzimy, a Emma i Rary zbiegają na dół. Na parkingu z przepięknym widokiem nie możemy zostać, bo rano ma to miejsce książęca pata odwiedzić. Szkoda, Emma i Rary na pewno miło by ich powitali.
Kwaterę na noc znajdujemy kilka kilometrów dalej. Widok taki sam piękny, tylko trochę mniej wieje. W nocy czeka nas mróz, zobaczymy ile będzie stopni.w przyczepie. Zachód słońca za górami niczym z bajki.