Emma i Rary na wybrzeżu Atlantyku
W strumieniach deszczu opuszczamy przemoczeni Andalsnes. Po drodze do Alesund wychodzi na kilka minut słońce i ukazują się piękne, ośnieżone szczyty. W Tresefjord wjeżdżamy na bardzo ciekawy, nowy most. Droga do Alesund jest płatna, przynajmniej dwa razy widzimy szyld. W Norwegii filmowane są w takich miejscach tablice rejestracyjne, rachunek przychodzi po 3 miesiącach do domu, z Londynu.
Pogoda jest tak zmienna, ze nie nadąża sie zakładać i ściągać na przemian okularów słonecznych i plaszcza przeciwdeszczowego. Przyczepę zostawiamy na parkingu przed akwarium. Obok parkingu jest ładna plaża z taką sobie toaletą. Piękne miejsce na piknik. Przy tym wietrze Emma i Rary ledwo stoją na nogach.
Samochodem jedziemy 2 km do miasta. Znowu leje jak z cebra. Odstawiamy auto na parkingu i udajemy sie na zwiedzanie i zakupy. Pieski nie sa zachwycone, ale dzisiaj dzielnie się spisują. Miasto jest zbudowane w dosyć jednolitym stylu z 18 wieku. Wielki port, nabrzeże i dużo sklepów z antykami. Po 3 h wystarczy naszej czwórce. Emma i Rary patrzą błagalnie na drzwi samochodu, zanim znajdę klucz. Koło akwarium nie ma już nikogo. Jesteśmy sami. Jest taki szturm, że składamy dach w przyczepie, żeby nie odlecieć. Może rano będzie lepiej?