Rejs po fjordzie i inną zapierające dech...
Budzik nastawiony na 8 rano dzisiaj. Przed nami kolejny punkt kulminacyjny wyprawy. Rejs statkiem po fjordzie z listy UNESCO-Naeroyfjord. Statek ma odpływać o 11. My wpadamy na dworzec ( jednoczenie kolejowy dla Flambanna) o 10.45. Przed nami kilka turystów. Bilet zakupiony, 1190 NOK za dwie osoby z autobusem z powrotem. Wyruszamy z Flam i tam też zostawiamy auto. Wypogadza się i w końcu zapowiada sie słoneczny dzień. Ruszamy. Wewnątrz statku jest bardzo ciepło, wygodne fotele i cieplutki dywan. Nic dziwnego, że zwłaszcza Emma nie ma ochoty wyjść na zewnątrz. Tam wieje i jest naprawdę zimno. Szkoda, że nie wzięliśmy czapek i zimowych kurtek. Ale czego nie robi się dla pięknych zdjęć i widoków. Rejs jest po dwóch fjordach, Aurlandfjord i już wspomniany Naeroyfjord. Po dwóch godzinach i przemarznietych uszach ludzkich i psich dobijamy do portu w Gudvangen. W autobusie z powrotem zasypiamy wszyscy, i tak jest ciemno, znowu tylko tunel. Na przystani prawie sami Chińczycy. Strasznie drażnią Emmę i Rarego. Im więcej one się denerwują, tym większą oni mają radość. W Chinach psy służą do innych celów....Robienie zdjęć to jedna sprawa, celowe drażnienie to już inna.
Jest dopiero wczesne popołudnie, więc po zjedzeniu loda i wybieganiu sie na kai ruszamy do następnego celu. Punkt widokowy Stegestein. Wjazd serpentynami ponad 5 km, bardzo wąska drogą jest możliwy tylko bez przyczepy. Dobrze, że nasza stoi na polu kempingowych. Sam wjazd na wysokość 650 m jest niczym kolejka na wesołym miasteczku. Widok jest warty 30 minut pełnej koncentracji i trochę strachu. Stegestein to drewniany platforma ze szklana zaokrągloną szybą na końcu. Pieski się na szczęście nie zorientowaly, gdzie są, więc obyło sie bez strachu. No może Rary , bo chcial na chwilę na ręce.
Zjazd nie jest już taki przepełniony strachem. Na polu kempingowym ciągle świeci słońce. 1 h spacerku musi po dzisiejszych emocjach wystarczyć. Emma i tak najchętniej by kanapy w przyczepie nie opuszczala...