Wyprawa na Molden
Okolo 10 rano przy śniadaniu mamy spotkanie trzeciego stopnia. Na parking podjeżdża minibus z Chińczykami. Po wysiądzeniu podchodzą do naszej przyczepy i przekładają nosy do szyb. Robią selfie na stiku z naszą przyczepą. Czujemy sie jak w zoo! Emma i Rary szczekają wniebogłosy, nic nie może ich odstraszyć. Mąż mówił już 5 lat temu, ze niedługo Europa będzie wielkim parkiem rozrywki dla Chińczyków....
Dzisiaj chcemy znowu na takim darmowym miejscu spać. Nasza aplikacja podpowiada parking Krossen pod szczytami Molden. Parking ma pachnącą drewnem toaletę, niestety bez umywaki. Trochę mało mamy wody, ale przecież nie musimy zmywać naczyń. Po drodze jeszcze jedeno centrum handlowe w Sognedal i o 13.30 już jesteśmy na miejscu. Dwukilometrowa droga pod górę na parking jest bardzo wąska i żwirowa. Dobrze, ze nie pada. Na miejscu jest trochę samochodów, wieczorem po zejsciu z gór wszyscy odjeżdżają. Miejsce położone jest tak wysoko, ze aż nam się w uszach zatyka. Narada rodzinna: atakujemy Molden czy nie. Czerwona trasa dla zaawansowanych,,2 h mocno pod górę, czyli dla nas 4. Przed zachodem słońca trzeba zejść. O 15 wyruszamy. Jak tylko jesteśmy na pieknej, górskiej trasie w lesie Emma " zapomina", że jest jej zimno i leci niczym opętana w górę. Zza każdego zakrętu wygląda, czy łaskawie zamierzamy dotrzymać jej kroku. Rary na smyczu nie może już wytrzymać naszego tempa " kanapowca biurowca". Niestety wszędzie są ostrzeżenia, że jest dużo dziczyzny, więc Rary musi pozostać na smyczy. Emma ma swój instykt łowczy pod kontrolą. Mnóstwo grzybów i przepięknych muchomorów. Po dwóch godzinach docieramy do granicy drzew. Naszym oczom ukazuje się Sognefjord i przeróżne szczyty, podobnież 66. Na ławeczce na punkcie widokowym nie można sobie posiedzieć przytulonym we dwóch, zawsze są dwa zimne nosy, co muszą sie wepchnąć dokladnie na środek. No cóż, tak są wychowane.
Po odpoczyku schodzimy, a co niektórzy zeskakują w dół. Emma i Rary sa przeszczęśliwi. Nie mogą się nawąchać norweskiego lasu. Na naszym parkingu mamy towarzystwo. Dwa kampery, oczywiście niemieckie, szykuja sie na noc. Jeden nawet z Pinnebergu, nasz sąsiedni powiat. Emma nie chce jeść i robi się znowu melancholijna. Nie martw sie Emiś, jutro może też pójdziemy gdzieś pionowo pod górę?
Dodaj komentarz