Witamy w Norwegii.
O północny wyruszamy. Mamy nadzieję, że dojdziemy bez korków. Prom mamy o 12.15 z Hirtshals. Cel na dzisiaj to Kristansand.
Podczas pakowania i ładowania auta Emma strasznie się stresowała. Nie chciała jeść, ani wyjść na spacer. Może to i dobrze, że nic jadła, a Rary tylko polizał miskę, nie wiadomo jak niespokojne będzie morze.
Po dwóch dłuższych postojach dojechaliśmy do portu Color Line w Hirtshals. W okienku już wiedzieli, kto podjeżdża, bo skanują tablice rejestracyjne. Emma i Rary dostali karteczki, że pozostają w samochodzie. Taki bilet kosztował 7 Euro za psią główkę. Dużo pieniędzy, bo nie dostaje sie nic w zamian. Gdyby umiały siedzieć cicho, podczas takich kontroli, nie trzeba by było kupować biletu...No cóż, to u nas nie przejdzie.
Po wjeździe na prom, dostaly po smakołku i my musieliśmy opuścić samochód. Raz podczas 3 godzinnego rejsu, można pieski odwiedzić. Ochrona prowadzi do samochodu i po 3 sekundach trzeba wracać. Ja chciałam koniecznie zajrzeć, bo nie byłam pewna, czy nie mają choroby morskiej. Jak podeszłam, to sie ucieszyly. Było widać, że spały.
Po 3 h wyjeżdżamy w Kristiansand. Norwegia powitała nas deszczem, co nie było zbyt zaskakujące. Ulice wykute w skałach i przepiekne widoki na drodze E 39.
Krotko przed zapadniecięm zmroku, znalezlismy kemping koło Lund. Nazywa się Legi. Ładnie położony nad wodą. Cena 250 NOK. Jeszcze tylko nakarmić stado i koniec przeżyć na dzisiaj. Zaczyna lać. W przyczepie jest przyjemnie i ciepło. Do 8 rano śpimy, bez wychodzenia i budzenia pańci. Stresujący był ten dojazd, ale maksymalnie do potrzeb piesków dopasowany. Norwegia! Poprosimy słoneczko!
Dodaj komentarz